To już 50. notka! Czas pędzi jak
szalony i aż wierzyć mi się nie chce, że udało mi się napisać już dla Was 50.
postów. Bardzo się cieszę, że wciąż chcecie mnie czytać, a codzienny wzrost
liczby odwiedzających bloga i fanpage’a jest naprawdę bardzo motywujący. Bardzo
fajnie się złożyło, że akurat w ten mały jubileusz zostałem wytypowany do
zabawy, w której blogerzy filmowi dzielą się swymi wspomnieniami z dzieciństwa,
a właściwie opisują 5 filmów z tamtych czasów. Zabawę zapoczątkowała Filmowy Kot, a ja zostałem do niej wytypowany przez Filmowe Abecadło, za co jestem
bardzo wdzięczny.
Zapewne mój ranking nie będzie
odkrywczy ani oryginalny, ale chyba nie o to w tej zabawie chodzi. Skoro
dzieciństwo, to dzieciństwo. Pochodzę z rocznika ’89 (zaliczanego już do
pokolenia Y), a jak powszechnie wiadomo, przełom tamtych lat obfitował w naprawdę
wyjątkowo udane produkcje filmowe. Poniżej filmy, które szczególnie zwróciły moją uwagę
w czasach szkoły podstawowej i gimnazjum.
1. Król
Lew (reż. Rob Minkoff, Roger Allers, 1995)
Bez wątpienia jedna z ulubionych
bajek z dzieciństwa. To chyba w ogóle najlepsza animacja w historii kina,
przynajmniej dla mnie. Płacz przy śmierci Mufasy stał się już kultowy, podobnie
jak postaci charakterystycznych Pumby i Timona. Co w Królu Lwie zachwyca
najbardziej? Wszystko! Fabuła, postaci, muzyka, humor, przesłanie. Dlatego
pytam z melancholią (i trochę ze zgrozą), gdzie się podziały tamte bajki Disney’a?!
2. Harry
Potter - seria (reż. Chris Columbus, Alfonso Cuarón, Mike Newell, David
Yates, 2001-2011)
Co tu dużo pisać, zaliczam się do
pokolenia Potteromaniaków. Wszystkie książki czytałem z wypiekami na twarzy i
byłem pod ogromnym wrażeniem tego, jak przeniesiono świat Hogwartu na duży
ekran. Doskonale pamiętam, jak z przyjaciółmi ze studiów udaliśmy się do kina
na ostatnią część filmu o Potterze (już w 2011 roku!) i po wyjściu z seansu
przez kolejne dwie godziny wspominaliśmy czasy dzieciństwa. To chyba najlepszy
dowód na to, że Potter powinien stać się symbolem rocznika ’89.
3. Władca Pierścieni - seria
(reż. Peter Jackson, 2001-2003)
Potter? A może jednak Władca Pierścieni? To właśnie te dwie
serie, zarówno literaturowe jak i filmowe, najbardziej elektryzowały czasy
mojego dzieciństwa. Z kumplami ze szkolnej ławki potrafiliśmy przegadać całe dni
na temat Władcy Pierścieni, a co najlepsze, podczas zabaw każdy z nas wcielał
się w inną postać. Ze względu na bardzo dobre wyniki w nauce i wzorowe
zachowanie mnie zawsze przypadała rola sympatycznego i mądrego Gandalfa. To
także czasy intensywnego grania w słynne gry rpg, jak Baldur’s Gate czy Icewind
Dale. Kurczę, szalenie fajnie się to wszystko wspomina. Tym bardziej się cieszę,
że Jackson postanowił przenieść losy Hobbita na duży ekran!
4. Matrix (reż. Andy Wachowski, Lena Wachowski, 1999)
Zastanawiałem się, czy w tym
miejscu postawić na Titanica czy na Kevina samego w domu, a jednak… Matrix! O wspomnianych dwóch produkcjach
pisało już wielu innych blogerów filmowych, a przecież nie należy zapominać o
czasie, w którym to właśnie Matrix
podbijał serca wielu widzów, w tym także dzieciaków. Czy jest ktoś, kto chociaż
ani trochę nie kojarzy Neo, Morfeusza czy Trinity? Wiem, że nie ma :) A łyżka nie istnieje!
5. Requiem dla snu (reż. Darren Aronofsky, 2000)
Ten film wrył mi się w psychikę
na długie lata, być może dlatego, że w wieku 12 lat psychicznie nie byłem przygotowany
na to, że zrobi na mnie aż tak ogromne wrażenie. To także moje pierwsze
zetknięcie z Aronofskym w najczystszej postaci. Powszechnie wiadomo, że temat dragów jest niezwykle
popularny wśród nastolatków. Właśnie z tego względu równie szybko popularny
stał się Requiem dla snu,
który w niebanalny, a momentami również w bardzo brutalny sposób mówił o rzeczach
bardzo ważnych. Do dziś pamiętam ten przerażający soundtrack…
To by było na tyle… Czy ktoś z
zaglądających tu także pochodzi z rocznika ’89? Zachęcam do podzielenia się
swymi własnymi wspomnieniami z dzieciństwa! A może zagląda tu czasem ktoś z
niezapomnianej ekipy Aragorna, Legolasa, Gimliego i Gandalfa? ;) Jeśli tak, to
wielkie pozdrowienia z tego miejsca dla nich! Filmowy Kocie, wielkie dzięki za
możliwość wzięcia udziału w zabawie. Wiem, że według zasad powinienem teraz
wytypować dwóch kolejnych blogerów filmowych, ale ja liczę na to, że poniżej w
komentarzach dwójka ochotników zgłosi się sama :)
Ciekawe zestawienie :) Ale wychowywać się na "Requiem dla snu" to ostre musiałeś mieć dzieciństwo. Ja do tej pory nie widziałem, bo jakoś zbyt hardcorowy się dla mnie wydaje.
OdpowiedzUsuńDokładnie - z tych samych powodów nie widziałam jeszcze "Requiem dla snu". Moim filmem - zmorą dzieciństwa do którego nadal boję się wrócić i obejrzeć jeszcze raz jest "Imię Róży"... Brrr....
Usuń'91 - również melduje się jako rocznik Potteromaniaków :D
Potteromaniaków nigdy za wiele! :) Pozdrawiam!
UsuńJakie wspomnienia! I co za zbieg okoliczności, bo też jestem z '89 (moja współblogerka również). Nic więc dziwnego, że całą opisaną przez Ciebie piątkę znam tak dobrze. Na "Królu lwie" płaczę do dzisiaj ;) A jeśli chodzi o HP7 cz. 2, to jest to jedyny film, na którym byłam w kinie dwa razy.
OdpowiedzUsuńCiekawe mieliśmy dzieciństwo!
Ja jestem rocznikiem 87, więc też należę do poterromaniaków, choć stałam się nim jeszcze przed potteromanią. Jednak filmy, szczególnie pierwsze trzy części odebrałam jako porażkę ekranizacyjną ;) Na Królu Lwie też płakałam, zresztą kto tego nie robił;)
OdpowiedzUsuńA co do Requiem dla snu, to oglądałam dopiero niedawno a moi znajomi polecali mi go już od liceum. Film jest rewelacyjny - Arek musisz zobaczyć!
Pierwsze trzy filmy również uwielbiam, aczkolwiek wychowałam się tylko na Potterze, filmach Disneya i kreskówkach na TVN-ie, bo ,,Władcę..." oglądałam dopiero kilka lat po premierze trzeciej części. :)
OdpowiedzUsuńNa "Królu Lwie" byłem w kinie, miałem wtedy 13 lat. Później już nigdy tego filmu nie obejrzałem, ale pamiętam że była to produkcja naprawdę wzruszająca. "Matrixa" też widziałem na dużym ekranie, byłem już wtedy w klasie maturalnej i kino fantastyczne powoli zaczęło mi się nudzić. Ale film był na tyle oryginalny, że mnie zaintrygował i zrobił ogromne wrażenie. Harry'ego Pottera i Władcę Pierścieni obejrzałem niejako z obowiązku, nie zaliczam się do wielbicieli tych serii, ale też nie krytykuję ich, mają one swój urok, dobrze się je ogląda, ale jak dla mnie są to filmy tylko na jeden raz.
OdpowiedzUsuńObecność "Requiem dla snu" najbardziej zaskakuje - niestety tego filmu jeszcze nie widziałem.
Myślałam, że nie mam takiego filmu dzieciństwa, który nie byłby tylko mglistym wspomnieniem, ale wyraźnie by się odcisnął w pamięci na długie lata, a jednak oczywiście był taki! A mianowicie Krol Lew. Za każdym razem w kinie był wielki ryk. Nie wiem jak mogłam zapomnieć.
OdpowiedzUsuńI może jeszcze Titanic, a pamiętam go głównie dlatego, że nigdy nie widziałam wówczas tak pełnej [po same brzegi] sali kinowej; dodam jeszcze, że olbrzymiej sali, nie to co teraz cinemacity i inne. Wspomnienia...
Tak, masz rację. Titanic ściągał do kin całe tłumy. Teraz niewielu filmom się to udaje...
UsuńPozdrawiam.