Ogłaszam wszem i wobec – WRACAM!
Jako, że obrona pracy magisterskiej (i inne formalności związane z moimi
przyszłymi losami) jest już za mną, mogę oddać się w pełni wakacyjnemu
relaksowi i nadrabianiu filmowych zaległości. Obiecuję, że przez najbliższe dwa
miesiące będę pisał więcej i częściej :) Na pierwszy rzut idzie dziś najnowszy
film Stevena Soderbergha. Jeszcze całkiem nie tak dawno pisałem o jego ostatnim
filmie kinowym (Panaceum), a
tymczasem już możemy oglądać jego pierwszy film stworzony na potrzeby
telewizji. Behind the candelabra to
film, obok którego nie można przejść obojętnie. I to nie tylko dlatego, że
opowiada on o homoseksualizmie w jego najczystszej postaci (co, notabene,
ostatnio zaczyna stawać się już przereklamowane). Szczegóły poniżej.
Głównym bohaterem filmu jest
jeden z najlepiej opłacanych i
najbardziej charyzmatycznych artystów Las Vegas – Liberace (Michael Douglas). Cytując
Wikipedię, był on „(…) utalentowanym i ekscentrycznym pianistą i showmanem; znanym przede wszystkim z
ekstrawaganckich
kostiumów, biżuterii oraz kiczowatej oprawy swych występów, podczas
których na swym fortepianie zawsze stawiał świecznik, a na scenę często
wjeżdżał luksusowym samochodem”. Film przedstawia burzliwą historię jego
homoseksualnego związku z niejakim Scottem (Matt Damon).
Już na samym wstępie muszę
wszystkich ostrzec, że bez wątpienia nie jest to film dla każdego, a już
absolutnie nie dla osób nietolerancyjnych. Ja sam jestem bardzo tolerancyjny,
ale przyznaję, że oglądanie scen, w których Michael Douglas całuje się z Mattem
Damonem (albo głaszcze mu nogi…) okazało się dla mnie nieco kłopotliwe.
Dlaczego? Ano dlatego, że nigdy wcześniej nie widziałem żadnego z nich w takiej
roli i było to dla mnie coś nowego. Inna sprawa, że obydwaj znakomicie sprawdzili
się w swych rolach. W końcu wszyscy krytycy zgodnie przyznali, że Douglas
zagrał tu rolę swego życia. I właśnie choćby dla tej zjawiskowej roli warto
obejrzeć ten oryginalny film! Matt Damon również stworzył interesującą postać –
młodego Adonisa zapatrzonego w swojego mistrza. Widok jego twarzy z umalowanymi
oczami i ustami – bezcenny!
Co jeszcze na plus? Muzyka, która
idealnie pasuje do poszczególnych scen i która tylko podkreśla
satyryczno-karykaturalny wizerunek Liberace. Bo przecież chyba wszyscy zgodzą
się co do tego, że jego postaci nie można traktować całkiem poważnie. Był tak zakochany
w sobie i tak egoistyczny, że z czasem stał się swoją własną karykaturą. Ja w
jego postaci widziałem duże podobieństwo do tytułowego Lawrence’a z najnowszego
filmu Xaviera Dolana (Na zawsze Laurence).
Poza tym cała ta jego maniera wypowiedzi, gesty, stroje i dodatki naprawdę
bawiły. Mnie najbardziej rozbawiła jedna ze scen już po jego operacji
plastycznej, kiedy był już tak „naciągnięty”, że spał z otwartymi oczami.
Oczywiście nie można nie docenić też bardzo dobrej scenografii – przepych i bogactwo
Liberace zostały oddane w naprawdę wyjątkowy sposób. Fani złotego koloru i
brokatu będą zachwyceni.
Pomimo tych wszystkich plusów
czuję jednak niedosyt. Nie do końca podoba mi się, że wszystko zostało
przedstawione w konwencji karykatury. Zastanawiam się też, czy właśnie taki był
cel Soderbergha, bo jeśli nie, to tym bardziej szkoda, że w ten sposób odbiera się
ten film. Pod względem kiczu przewyższył dotychczas niepokonanego w tej kwestii
Luhrmanna. Brakowało mi też jakichś postaci kobiecych. Przecież nawet jeśli film
opowiada o gejach, nie tylko oni muszą pojawiać się na ekranie. No i z minusów
to chyba tyle… Można zatem rzec, że pod względem aktorskim i technicznym film
jest naprawdę dobry. I absolutną bzdurą jest powielana na niektórych forach
wiadomość, że film spodoba się wyłącznie gejom, bo każdy prawdziwy kinoman
dostrzeże ten majstersztyk i doceni ponadczasową postać wykreowaną przez
Michaela Douglasa.
Czy polecam? Tak, ale tylko tym,
którzy naprawdę kochają kino i których nie cofa na widok pary całujących się
facetów. Konserwatystom i osobom nietolerancyjnym zdecydowanie odradzam! :)
Za mną również obrona dyplomowa ;) i film czeka na swój czas, ale jako, że w najbliższym czasie będę w szpitalu to poczeka niestety jeszcze dłużej ;/ i życzę powodzenia w karierze ;)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję i także gratuluję. A skoro o szpitalu mowa, to przy okazji duuuuużo zdrowa :)
UsuńA nie mówiłam, że świetny ;-) Mnie groteska zupełnie nie przeszkadzała. Już mam dosyć homoseksualizmu na poważnie w kinie...
OdpowiedzUsuńMasz rację, ostatnio tyle filmów o homoseksualizmie, że to już zaczyna być nudne. Dzięki za polecenie filmu :)
Usuń