poniedziałek, 24 czerwca 2013

O kontrowersyjnych związkach - Idealne matki (reż. Anne Fontaine, 2013)



Kontrowersyjne związki zawsze dobrze się sprzedają. To dlatego twórcy filmowi tak często sięgają po wielokroć niezrozumiałe dla normalnych ludzi historie i na ich podstawie tworzą głośne dramaty i melodramaty. Ostatnimi czasy powstało bardzo dużo filmów opowiadających o trudnych uczuciach homo- (Żniwa, Zupełnie inny weekend), bi- (Trzy, Wyśnione miłości) i transseksualistów (Na zawsze Laurence). Niezwykle kontrowersyjne okazują się być też filmy dotyczące relacji kazirodczych, jak choćby związek matki z synem (Uwikłani), homoseksualna więź łącząca dwóch braci (Nić) czy nie do końca zidentyfikowane uczucie brata do siostry (Bez wstydu). Przy tak nieprzeciętnych historiach nieco blado wypadają głośne niegdyś hity opowiadające o romansach ludzi w różnym wieku (American Beauty, Lektor). Najnowszy film Anne Fontaine należy do grupy tych ostatnich, ale jednocześnie zawiera cząstki wszystkich wymienionych motywów filmowych, przez co momentami przypomina tragikomedię. I chyba tylko genialne aktorstwo Watts i Wright sprawia, że ten okręt nie tonie.

Film jest ekranizacją inspirowanego prawdziwą historią opowiadania laureatki literackiej Nagrody Nobla – Doris Lessing. Lil (Naomi Watts) i Roz (Robin Wright) to dwie najlepsze przyjaciółki, które znają się od dziecka. Mieszkają niedaleko siebie, tuż nad oceanem, gdzie spędzają mnóstwo czasu wraz ze swoimi synami, Ianem i Tomem (Xavier Samuel, James Frecheville). Będąca wdową Lil próbuje poradzić sobie z samotnością, natomiast Roz przygotowuje się psychicznie do przeprowadzki do Sydney, gdzie jej mąż dostał dobrze płatną pracę. Cała czwórka, dwie matki i dwóch synów, spędza ze sobą całe dnie na wesołym biesiadowaniu lub okupowaniu plaży. Wydaje się, że tej sielanki nic nie może zmącić. Nic bardziej mylnego. Jeden namiętny pocałunek Iana i Roz przyczynia się do serii nieplanowanych zdarzeń…

Pierwsze minuty filmu przedstawiają nam czwórkę naprawdę sympatycznych bohaterów. Lil i Roz to dwie piękne i dojrzałe kobiety, które już trochę w życiu przeszły i których przyjaźń okazała się być tą na całe życie. Ich synowie z kolei to 19-letni maniacy windsurfingu i posiadacze wyjątkowo dorodnych „kaloryferów” na swych brzuchach. Wszyscy są tu piękni, weseli, jednym słowem - idealni. Niestety, z każdą kolejną minutą filmu jest coraz gorzej. Pocałunek jednego chłopaka z matką drugiego staje się katalizatorem reakcji łańcuchowej. I tak oto w ciągu jakichś piętnastu minut widzowie stają się świadkami powstania dwóch par składających się z dojrzałych kobiet i bardzo niedojrzałych chłopców. Co najbardziej irytuje? To, że choć pełno tu momentów ukazywania emocji, jak choćby w przenikliwych spojrzeniach czy w czasie łóżkowych scen, to w kluczowych scenach tych emocji nie ma wcale! Lil i Roz nie przeprowadzają ze sobą nawet jednej poważnej rozmowy na temat tego, co zaszło, tylko z dnia na dzień oswajają się z nową sytuacją i zaczynają tworzyć związki ze swymi synami. Podobnie Ian i Tom. To nic, że co noc kochają się nawzajem ze swoimi matkami. Ot co, normalka, nie ma o czym dyskutować, lepiej polerować deski do windsurfingu. Oczywiście wszyscy o wszystkim wiedzą, nie kryją się ze swoimi uczuciami, a wręcz okazują je sobie publicznie. Jedna ze scen, w której cała czwórka gania się wesoło po plaży łapiąc się za ręce i całując najpierw wprawia w szok, a chwilę później chyba u każdego wywołuje ataki gromkiego śmiechu. Absurd! Cytując tytuł ostatniego hitu z Naomi Watts aż chce się rzec, że to niemożliwe.

W tej całej historii najobrzydliwsze zdaje się być jednak to, że kobiety uprawiają seks z chłopcami, których znają od momentu narodzin i w których wychowywaniu i dorastaniu uczestniczyły. To właśnie z powodu braku scen ukazujących jakiekolwiek momenty wahania wejścia w ten chory układ można odnieść wrażenie, że zamiast dramatu ogląda się operę mydlaną pokroju Mody na sukces. Mnie najbardziej zawiódł brak ukazania motywów postępowania całej czwórki. To, że nastoletni chłopiec może się zakochać w starszej koleżance swej mamy jest jeszcze możliwe, ale to, że z dnia na dzień matka nastoletniego chłopca zaczyna uprawiać seks z synem swej koleżanki normalne już nie jest. Zastanawiające, co popchnęło te kobiety do takich zachowań? Samotność? Kryzys wieku średniego? Chęć przygody lub poczucia bycia kochaną? Bohaterki filmu kilka razy wspominają o swej zażyłości i nie unikają przy tym pojęcia homoseksualizmu. Czy to właśnie jest ich sposób na radzenie sobie z uczuciami do siebie nawzajem? Niestety, w Idealnych matkach nie znajdziemy odpowiedzi na tego typu pytania. Wielka szkoda, bo sądzę, że to okazałoby się dla filmu znacznie lepsze niż przedstawienie historii w formie mdłego melodramatu realizowanego na kilku płaszczyznach czasowych.

Co na plus? Na pewno aktorstwo. Naomi Watts i Robin Wright już nie raz udowodniły, że są znakomitymi aktorkami i tutaj też nie zawodzą. Mnie najbardziej podobały się te sceny, w których można je było oglądać bez makijażu, zamyślone lub roześmiane. Z dwójki młodszych aktorów męskiego pokolenia na pierwszy plan zdecydowanie wybija się znany ze Zmierzchu czy Kochanie, poznaj moich kumpli Xavier Samuel. W tym filmie ujrzałem w nim duży potencjał, zobaczymy, jakie będą jego kolejne kreacje aktorskie. Bez wątpienia największą zaletą filmu są piękne zdjęcia. Momentami wręcz ma się wrażenie, jakby było się na plaży razem z bohaterami filmu. Szum morskiej wody i chłodno wiejący znad oceanu wiatr naprawdę oddziałują na zmysły. Nie do końca pasowała mi ścieżka dźwiękowa, która choć była nienaganna (bardzo podobna do tej z Uciekiniera), to nie wpasowywała się w tło i nie oddawała emocji.

Idealne matki to niestety jedno wielkie nieporozumienie. W związku z tym raczej nie polecam, no chyba, że ktoś jest naprawdę bardzo ciekawy, chociaż w tym przypadku akurat lepiej poczekać na dvd. Za seans dziękuję portalowi Gildia.pl (Gildia Filmu) i kinu Cinema City.


3 komentarze:

  1. Byłam bardzo ciekawa opinii nt. tego filmu. Doris Lessing jest dla mnie jakimś wyznacznikiem jakości, muszę przeczytać to opowiadanie, bo po prostu ciekawa jestem jak bardzo reżyserka puściła wodze fantazji. Wady, o których piszesz, rzucają się w oczy już w zwiastunie. Jeśli są jakieś przesłanki, że obie kobiety może łączyć głębsze uczucie to może będąc z synami miały wrażenie, że są w jakiś sposób ze sobą? Jak by tego nie interpretować, jest to chore.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Czasem pytania bez odpowiedzi są potrzebne i intrygujące, ale w tym przypadku naprawdę zbyt mało zostało powiedziane w kwestii wyjaśnienia motywów postępowania głównych bohaterów, przez co przedstawiona w filmie historia zdaje się być bardzo nierealna...

      Usuń
  2. Uwielbiam Robin Wright i nie ukrywam, że miałam dość duże nadzieje odnośnie tego filmu. Ale widać nawet najlepsze aktorki nie są w stanie uratować kiepskiej fabuły. Szkoda.








































































































































































    OdpowiedzUsuń