środa, 22 maja 2013

O wspólnym dramacie dwóch ojców – Drugie oblicze (reż. Derek Cianfrance, 2012)



Derek Cianfrance nie ma jeszcze na swoim koncie zbyt wielu filmów, ale i tak wszyscy znają go ze znakomitego Blue Valentine. Tym niezwykłym i stosunkowo skromnym dramatem poruszył serca widzów na całym świecie. Do dziś na forach internetowych toczą się damsko-męskie dyskusje dotyczące próby określenia, kto tak naprawdę zawinił i kto odpowiada za rozpad związku Cindy i Deana. To tylko dowodzi, jak wielką siłę rażenia ma Blue Valentine i jak znakomite kreacje aktorskie stworzyli Michelle Williams i Ryan Gosling. Lubuję się w dramatach, to zdecydowanie mój ulubiony gatunek filmowy. Kiedy zatem dowiedziałem się, że reżyser Blue Valentine  pracuje nad nowym projektem, w dodatku z Goslingiem i Cooperem w rolach głównych, byłem bardzo zaintrygowany. Kilka dni temu, na jednym ze specjalnych pokazów przedpremierowych, miałem okazję na własne oczy zobaczyć Drugie oblicze. Cianfrance stworzył kolejny dobry dramat, choć muszę szczerze przyznać, że od absolutnie genialnego Blue Valentine dzielą go lata świetlne…

Luke (Ryan Gosling) pracuje jako kaskader motocyklowy w jednym z cyrków. Pewnego razu, po jednym ze swych pokazów, całkiem przypadkiem dowiaduje się, że jest ojcem jednorocznego chłopca. Luke postanawia wziąć odpowiedzialność za własne czyny i zmienić się dla swego syna oraz jego matki Rominy (Eva Mendes). Bardzo szybko okazuje się jednak, że jest to trudniejsze, niż sądził. Coraz większe problemy finansowe popychają go w kierunku przestępczości – zaczyna napadać na banki. Właśnie wtedy na scenę wkracza młody i ambitny porucznik Avery Cross (Bradley Cooper), który postanawia schwytać złodzieja…

Drugie oblicze składa się tak naprawdę z trzech części, z których każda mogłaby stanowić oddzielny film. Pierwsza dotyczy Luke’a i Rominy, druga związana jest z samym porucznikiem Crossem, natomiast ostatnia opowiada o  losach synów dwóch mężczyzn, którym przyjdzie się spotkać w szkole piętnaście lat później. Cianfrance bez wątpienia jest osobą niezwykle ambitną i stąd pomysł na przedstawienie historii w ten sposób. Mam jednak spore obawy, czy takie rozłożenie treści nie działa na niekorzyść filmu. Osobiście uważam, że ukazanie wydarzeń z przyszłości okazało się niepotrzebne, moim zdaniem była to najsłabsza z wszystkich trzech części. To właśnie przez nią mam wielki problem z ocenieniem tego filmu. Pierwsza część ukazująca rozterki i dylematy Luke’a i Rominy była naprawdę dobra, emocjonująca i trzymająca w napięciu. Gosling świetnie oddał charakter mężczyzny, który próbuje się zmienić. Pierwszy napad na bank jest dla niego traumatycznym przeżyciem – kiedy jest już po wszystkim, dusi się i to nie tylko ze stresu, ale też z poczucia winy. Wyrzuty sumienia przegrywają jednak z pragnieniem zapewnienia dobrego bytu rodzinie. Tak to już jest, że jednorazowy wyskok może wciągnąć i to na tyle niebezpiecznie, że prędzej czy później przyjdzie nam za to zapłacić bardzo wysoką cenę. 

Historia Crossa jest zupełnie inna. On sam też jest ojcem, ale ze względu na pracę w policji nie musi zmagać się z problemami finansowymi i dylematami, jakie towarzyszą Luke’owi. Dręczą go jednak inne problemy – niesprawiedliwość, korupcja, kradzieże i matactwa. Jako jedyny wychodzi przed szereg i próbuje zmienić świat, choćby kosztem wielkich przyjaźni czy ryzyka niepowodzenia. Nie przyjmuje rzeczywistości taką, jaka jest, próbuje walczyć i postawić na swoim. Cooper bardzo dobrze sprawdził się w tej roli. Obaj panowie zagrali bardzo minimalistycznie, w filmie pełno jest pozornie pustych spojrzeń, które jednak mówią więcej niż słowa. Gosling w utlenionej wersji i z tysiącem tatuaży na swym ciele na pewno nie jedną kobietę przyprawi o szybsze bicie serca, podobnie zresztą jak Cooper, tym razem porządny i w mundurze. Na tle tych znakomitych aktorów bardzo dobrze wypada również Eva Mendes. Gra drugoplanowo, celowo nie wysuwa się na pierwszy plan, pozostaje w jakiejś nie do końca niezidentyfikowanej oddali. W końcu to dramat dwóch ojców, który zupełnie niespodziewanie przenosi się na kolejne pokolenie. 

Film został zrealizowany bardzo przyzwoicie. Co prawda nie zgadzam się z hasłem z plakatu („Mocniejszy niż Drive!”), ale to moja subiektywna opinia. Może po prostu po wgniatającym w fotel Blue Valentine miałem zbyt wielkie oczekiwania? Jak na dobry dramat przystało, dużo tu zbliżeń na rozemocjonowane i pogrążone w myślach twarze. Stosunkowo dużo jest tu też łez i cierpienia. Co ciekawe, pojawia się też kilka scen rodem z dobrych filmów akcji, dzięki którym film na pewno na długo pozostanie w pamięci niejednego widza. Muzyka Mike’a Pattona idealnie wpasowuje się w klimat całego filmu, bardzo często zastępuje ona niewypowiedziane słowa i idealnie oddaje charakter całego dramatu. O aktorstwie już napisałem, więc nie chcę się powtarzać. Jako wielki fan Ryana Goslinga mogę uczciwie przyznać, że po raz kolejny mnie nie zawiódł. Cooper z kolei pokazał zupełnie nową twarz, jest spokojny, wyciszony. Takiego go jeszcze nie widzieliście.

Polecam Wam Drugie oblicze, to bez wątpienia film, który warto obejrzeć. Gosling i Cooper w najlepszej formie – to chyba główny argument, który powinien Was przekonać i nakłonić do wycieczki do kina.

6 komentarzy:

  1. Mi niestety Cooper nie przypadł do gustu w tej roli, po prostu nie przekonał mnie. Zgadzam się też, że Eva Mendes całkiem przyjemnie. U siebie na fanpage'u skomentowałam parę dni temu to "Mocniejszy niż Drive", które jest, że tak powiem z dupy, bo to są po prostu kompletnie inne filmy. Generalnie film mnie niczym nie zaskoczył, 6/10.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, nie można porównywać ze sobą Drive i Drugiego oblicza, bo o co innego chodzi. Szkoda, że promocja filmu odbywa się kosztem Goslinga, który zachwycił wszystkich w Drive, a przecież w Drugim obliczu wcale nie odgrywa głównych skrzypiec...

      Usuń
  2. Faktycznie, tak jak napisałeś u mnie, jeśli patrzeć przez pryzmat Blue Valentine, to Drugie oblicze wypada znacznie słabiej. Podczas gdy ogólnie jest to naprawdę dobre kino. Może nie do końca udane w 100%, ale i ambicje były gigantyczne, myślę, że niewielu reżyserów w pełni by sobie z tym poradziło. A Cianfrance wyszedł z tego mimo wszystko z tarczą. Zrobił kino pełne emocji, trzymające w napięciu i oddziałujące na widza. A to najważniejsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie - ambicje. Ja teraz z niecierpliwością czekam na najnowszy film Refna Only God Forgives, chociaż staram się wewnętrznie uspokajać, bo podobno film już dzieli widzów na dwie grupy. Oby to nie była kolejna wydmuszka...

      Usuń
  3. O dziwo jak najpierw obejrzałam Drugie oblicze,a potem dopiero Blue Valentine,ale zgodzić sie muszę że Drugie oblicze wypadło słabiej.Może dlatego że podzielono je na trzy części,a tą ostatnią reżyser mógł sobie darować najważniejsze wątki umieszczając w dwóch pozostałych częściach.Aktorsko film został świetnie poprowadzony widac że reżyser ma do tego talent,ale scenariusz juz nie jest tak dopracowany jak w Blue Valentine dlatego miejscami film mi sie dłużył i nieco mnie "zmęczył",choć sama koncepcja obrazu wydaje sie ciekawa.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Cianfrance po raz kolejny udowadnia, że potrafi robić świetne kino. Dla mnie to zdecydowanie film Bradleya Coopera.

    OdpowiedzUsuń