Bardzo długo zwlekałem z
obejrzeniem Pokusy, bo jakoś kompletnie była mi ona nie po drodze. Zupełnie
niezrozumiale przetłumaczony dla mnie tytuł nie zachęcał. Wcielający się w
główną rolę Zac Efron, czyli męska gwiazdka ze stajni Disneya, ani trochę mnie
nie ciekawił. Podobnie Nicole Kidman, - choć bardzo cenię ją jako aktorkę, jakoś
szczególnie za nią nie przepadam. Nie przemawiały też do mnie te wszystkie
dziwne hasła reklamujące, których celem było nagłośnienie tytułu filmu aż do
granic absurdu. Bo jak w ogóle ktoś ośmielił się nazwać ten film
tarantinowskim? Kompletne nieporozumienie. No nic, postanowiłem jednak w końcu
zmierzyć się z Pokusą ze względu na reżyserującego Lee Danielsa, który
zauroczył mnie swym poprzednim hitem Hej, Skarbie. I wiecie co? Bardzo żałuję,
że tak długo zwlekałem z seansem. Bo Pokusa to naprawdę dobry film. Dziwny,
nietypowy, momentami perwersyjny, ale równocześnie oryginalny i interesujący!
No ale po kolei…
Cała historia zostaje opowiedziana
przez czarnoskórą Anitę, która przez wiele lat pracowała w rodzinnym domu braci
jako służąca. Rok 1969. Floryda. Do rodzinnego miasteczka wracają bracia James
(Matthew McConaughey) i Jack (Zac Efron). Ten pierwszy bada sprawę więźnia
Hillary’ego (John Cusack), który zdaje się być niesłusznie osądzony.
Wyjaśnienie zagadki powoli staje się dla Jamesa obsesją. W sprawę jest też
zaangażowana narzeczona skazańca – Charlotte (Nicole Kidman), która już podczas
pierwszego spotkania, bardziej lub mniej świadomie, rozkochuje w sobie Jacka i
tym samym bardzo komplikuje jego życie.
Być może jestem ignorantem, ale
przewodni wątek sprawy Hillary’ego kompletnie mnie nie zainteresował. Pokusa
przyciąga bowiem czymś zupełnie innym. Tutaj to, co najciekawsze jest w tle i
na boku, przez co nieuważni widzowie mogą przeoczyć smaczne kąski. Jest też kilka
(kilkanaście?) scen, które sprawiają, że film jest jedyny w swoim rodzaju.
Wymienić? No ok. Charlotte sikająca na klatkę piersiową i twarz Jacka.
Rozpruwanie ciała krokodyla. Charlotte i Hillary uprawiający seks w więzieniu
„bez kontaktu fizycznego”. Biegające po błocie brudne świnie. Zakrwawiony James
leżący nago na przezroczystej folii. Charlotte i Jack tańczący w deszczu.
Podrzynający gardło Hillary. I wszystkie te sceny, w których Charlotte, bez
zbędnego uwodzenia, wyznaje, że „(…) chce jej się pieprzyć”. Prawda, że sceny
pachną/śmierdzą von Trierem? To jednak złudne, bo Lee Daniels tworzy tu
zupełnie inny klimat. I to dosłownie. Jest duszno, parno, wilgotnie, gorąco.
Oglądając kolejne sceny ze spoconymi ciałami głównych aktorów wręcz czuć ten
charakterystyczny ciepły odór…
Aktorstwo stoi tu na najwyższym
poziomie i jest bez wątpienia najmocniejszym punktem filmu. Jestem w szoku, ale
Zac Efron zagrał naprawdę dobrze i przekonująco. Miałem wręcz wrażenie, że rola
Jacka została napisana specjalnie dla niego. Chemia pomiędzy nim a wcielającą
się w rolę Charlotte Nicole Kidman jest wyczuwalna poza ekranem. To właśnie ta
dwójka sprawia, że obok Pokusy nie można przejść obojętnie. Kidman doskonale
odegrała rolę niewyżytej, zdegenerowanej, ekstrawertycznej i jednocześnie
żałosnej kobiety po przejściach. Jej charakteryzacja, wulgarny makijaż i
odważne stroje idealnie pasują do wypowiadanych przez nią kwestii. Nie sposób
nie zwrócić też uwagi na Johna Cusacka, który jest w Pokusie wyjątkowo
odrażający oraz na znakomitą Macy Gray – tylko ona potrafi być tak apodyktyczna
i urocza zarazem. Matthew McConaughey jest tutaj troszkę na drugim planie, ale
też radzi sobie całkiem dobrze. Po prostu Kidman i Efron bardziej elektryzują.
Wielkim plusem filmu jest muzyka,
która pozwala wczuć się widzowi w klimat tamtych lat. Na najwyższym poziomie
jest też montaż. Chodzi mi przede wszystkim o sceny przedstawiające fantazje i
sny Jacka. To przerysowanie w kolorze, operowanie światłem i jasnymi barwami.
No mistrzostwo po prostu! Wracając jeszcze do samych postaci, bardzo podoba mi
się to, że w Pokusie nie ma postaci krystalicznych, jednoznacznie czarnych lub
białych. Każdy jest intrygujący, każdy skrywa swoje sekrety i każdego dręczą własne
demony. Jakże znamienita i symboliczna jest scena, w której Jack wręcza
Charlotte pierścionek – jedyny przedmiot, jaki pozostał mu po odejściu matki. Zamykające
film słowa Anity: „(…) i nigdy nie doznał pierwszej miłości” idealnie opisują
tragizm tej postaci. Tragizm 20-latka, który nie wykazuje żadnego
zainteresowania swymi rówieśniczkami, a obsesyjnie zakochuje się w kobiecie,
która mogłaby być jego wytęsknioną matką i która jednocześnie niesamowicie go
podnieca. Aż się prosi o portret psychologiczny…
Wady? A są, pewnie, w końcu
Pokusa nie jest obrazem idealnym. Mnie bardzo raziła wszechobecna klata Efrona.
Właściwie na palcach jednej ręki można policzyć sceny bez jego nagiego torsu.
Trochę nie podoba mi się też to, że Daniels w jednym filmie upchnął tak wiele
wątków. Rasizm, homoseksualizm, wątek kryminalny i historia rozwijającego się
uczucia Jacka. Za dużo tego, poplątanie z pomieszaniem. Chyba właśnie przez to
wszystko brak zapadającego w pamięć wątku głównego. Z drugiej strony ogrom tych
wszystkich historii upchniętych w 105 minut tworzy jakąś tam całość i być może
bez któregoś z nich nie byłoby tak interesująco.
Warto obejrzeć Pokusę. Ten film
na pewno nie jest nijaki i właśnie za to należy go docenić. Przynajmniej ja
bardzo cenię tego typu oryginalność i zabawę formą. Gdyby tylko nie zmieniali
tytułu przy tłumaczeniu, byłoby wręcz idealnie :)
Swojego czasu miałem go w planach, ale na pierwszy plan wyszły inne produkcje, a o Pokusie jakoś zapomniałem. Teraz przypominasz mi o nim i widzę, że to może być naprawdę interesująca pozycja. No zobaczymy.
OdpowiedzUsuńAktorsko film jest faktycznie dobrze rozegrany.Czuć też wilgoć i upał w powietrzu tak więc także klimat Pokusy został świetnie oddany.Miejscami dla mnie zbyt brutalny,ale nie w zwykły cielesny sposób,a psychologicznie brutalny,niewielu bowiem 20-latków ma okazję przeżyć to co przeżył Jack,ale dzięki temu jest wyjątkowy,perwersyjny,obsceniczny...inny...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie
Jestem na świeżo z tematem tego filmu i muszę przyznać, że także jestem pozytywnie zaskoczona. A omijałam, omijałam, zostawiając na ostatnią chwilę :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!